Nadal nie jest znane miejsce przetrzymywania Andreja Sannikawa, kandydata na prezydenta skazanego na pięć lat kolonii karnej o zaostrzonym reżimie za organizację demonstracji z 19 grudnia ub.r. przeciwko fałszowaniu wyborów prezydenckich.
21 września br. żona Sannikawa, Iryna Chalip dostała telegram od naczelnika kolonii, w której przebywał jej mąż i informacją o przeniesieniu go 20 września br. do kolonii karnej w Bobrujsku. Powód przeniesienia nie został podany.
23 września Chalip w departamencie wykonania kar MSW otrzymała informację, że jej mąż nadal jest w drodze i do kolonii zostanie dowieziony w sobotę 24 września br. Jednak jak poinformowali adwokaci byłego kandydata wśród więźniów przewiezionych 24 września nie było Sannikawa. „On zniknął i nikt nie wie, gdzie się teraz znajduje” – powiedziała Chalip.
Kobieta wybiera się do departamentu wykonania kar, gdzie ma nadzieję otrzymać informację o miejscu pobytu jej męża. „Zniknięcie Sannikawa w przeddzień otwarcia szczytu Partnerstwa Wschodniego uważam za kpinę z nas wszystkich” – powiedziała.
Zdaniem Chalip przenosiny do nowego więzienia, są formom znęcania się nad jej mężem „To jest dla niego na pewno bardzo ciężkie – zmiana otoczenia, wagony, w których nie ma łazienek, kwarantanna w nowej kolonii, wszystko będzie musiał zacząć od zera” – powiedziała Chalip.
Białoruscy obrońcy praw człowieka potępili postępowanie władz w stosunku do Andreja Sannikawa i lidera Młodego Frontu Zmiciera Daszkiewicza, który również w zeszłym tygodniu został przewieziony do innej kolonii.
„Przewożenie więźniów z jednej kolonii do drugiej powoduje u nich fizyczne i psychiczne cierpienie, dlatego takie bezpodstawne działania są uważane za tortury. Dodatkowo w czasie przenosin do nowego miejsca nie można przekazywać więźniom rzeczy i jedzenia, nie mają oni prawa do spotkań ze swoim adwokatem. Nieinformowanie o miejscu pobytu więźniów jest uznawane za znęcanie się nad nimi, a także nad ich bliskimi”. – zacytowała białoruskich aktywistów praw człowieka agencja Biełapan.
Biełsat