Iran zrywa kontrakt z Białorusią na wydobycie ropy


Reżim Aleksandra Łukaszenki doznał prestiżowej porażki – Iran odebrał białoruskim firmom prawa do wydobywania ropy naftowej na swoim terytorium – informuje w środę opozycyjna prasa białoruska. Jako przyczynę podaje się „zbyt dużą różnicę zdań pomiędzy stroną białoruską oraz Narodową Kompanią Naftową Iranu”. De facto Białoruś przestała wydobywać irańską ropę jeszcze w końcu czerwca, ale kontrakt oficjalnie dotąd nie został zerwany.

Przedstawiciele strony irańskiej twierdzą, że firma Biełarusnafta nie wywiązywała się z warunków kontraktu – nie potrafiła wykonać normy wydobycia ustalonej na 3,5 tysiąca baryłek dziennie. Maksymalnie udawało się białoruskim nafciarzom wydobywać 2,8 tysięcy baryłek – mimo iż prace na stanowisku wydobywczym Jafar rozpoczęły się już ponad dwa lata temu. Z kolei przedstawiciele białoruskiego przedsiębiorstwa, podkreślają w oficjalnym oświadczeniu, że to ich firma zdecydowała się na porzucenie projektu z powodu pojawienia się “nowych danych nt. miejsca wydobycia, które zmieniły warunki techniczne i ekonomiczno-finansowe projektu.”

Zarówno w Iranie, jak i na Białorusi, dwustronna współpraca była przedstawiana na łamach prasy rządowej jako przełamanie „sztucznej izolacji międzynarodowej krajów, które obrały własną niezawisłą drogę rozwoju”. Jednak w rzeczywistości współpraca ta w ubiegłym roku zamknęła się obrotem w handlu bilateralnym w wysokości tylko 100 mln USD. Mimo to szef misji dyplomatycznej Iranu na Białorusi Seyed Abdullah Hosseini został w ubiegłym roku uznany przez Irański MSZ jako najlepszy ambasador roku.

Oficjalni przedstawiciele strony białoruskiej nie komentują porażki swoich nafciarzy w Iranie, podobnie jak nie komentowali również krachu innej wspólnej inicjatywy. Niedawno w Mińsku zamknięto montownię irańskich samochodów „Samand” – z powodu nierentowności i braku popytu. „Samand” to jedyne produkowane w Europie seryjnie auto, które nie było wyposażone w poduszki powietrzne nawet po stronie kierowcy. Jakość wykonania – zgodnie z relacjami białoruskich właścicieli – również miała się nijak do ceny oscylującej w granicach 10 tysięcy USD.

Obecnie jedynym miejscem, gdzie Białoruś wydobywa ropę naftową poza granicami swojego kraju pozostaje Wenezuela. Jednak transport ropy z drugiej półkuli czyni to wydobycie nieopłacalnym – w ubiegłym roku tona sprowadzonej z Wenezueli ropy kosztowała białoruskie rafinerie ok. 650 USD – półtorakrotnie więcej niż tona ropy rosyjskiej, która stanowi podstawowy surowiec dla białoruskiego przemysłu naftowego.

Michał Janczuk (TV Biełsat)

www.belsat.eu/pl

Aktualności