Prokuratura nie będzie szukać winnych pobicia Niakajewa


Mińska prokuratura zdecydowała, że nie rozpocznie sprawy karnej w sprawie pobicia opozycyjnego kandydata na prezydenta Uładzimira Niaklajewa 19 grudnia ub.r.

Tego dnia o godz.19 na kolumnę zwolenników kandydata na prezydenta Uładzimira Niaklajewa udających się na opozycyjna demonstrację, napadli zamaskowani mężczyźni. Przeciwko działaczom „Mów prawdę” zostały użyte granaty hukowe, ludzie zostali brutalnie przewróceni na ziemię. Były kandydat został ciężko pobity – stracił przytomność po tym gdy otrzymał silny cios pałką w potylice, rozbito mu twarz. Polityk został przewieziony do szpitala skąd został wykradziony przez funkcjonariuszy KGB.

Jak poinformował Niaklajeu – prokuratura swoją decyzję uzasadniła brakiem dowodów rzeczowych. Cała sprawa ciągnęła się ponad pół roku. Ekspertyza medyczna została wykonana dopiero siedem miesięcy po napaści.

Niekaljeu nie zgadza się z decyzją prokuratury i w dalszym ciągu będzie starał się o wszczęcie sprawy karnej. „To dotyczy nie tylko mnie, ale i wszystkich uczestników demonstracji 19 grudnia ub.r. przeciwko fałszowaniu wyborów prezydenckich” – powiedział polityk.

Minister spraw wewnętrznych Anatol Kuliaszou, podczas konferencji prasowej 26 stycznia nie był w stanie odpowiedzieć, kto napadł na Niakajewa, jednak był pewny, że nie byli to pracownicy milicji. Gdy dziennikarze zareagowali śmiechem zapytał: „Czy jest możliwe, aby milicjanci napadli na kandydata na prezydenta, znajdującego się w centrum wydarzeń, a dziennikarze by tego nie uwiecznili? Gdyby tak było, fotografia krążyłaby już wśród mediów na całym świecie. A tak nie jest. Dlatego stawiamy pytanie: kto go pobił? Pewną odpowiedzią jest to, że to nie byli pracownicy milicji” – powiedział Kuliaszou. Minister nie wziął jednak pod uwagę tego, że wszyscy świadkowie incydentu, w tym również kamerzyści i fotografowie zostali przewróceni twarzą w śnieg przez ubranych na czarno napastników.

Według pierwsze wersji MSW – milicjanci spotkali grupę agresywnych ludzi idących obok dwóch furgonetek. Zdaniem milicjantów w pojazdach miały znajdować się materiały wybuchowe. Funkcjonariusze zeznali również, że nie mogli sprawdzić zawartości furgonetek, gdyż rzucili się na nich protestujący uzbrojeni w pręty, kamienie i pałki.

Po kilku dniach MSW poprawiła swoją wcześniejszą wersję wydarzeń: autobus był tylko jeden, a Niakajeu i ludzie mu towarzyszący zostali pobici przez zwolenników jego politycznych konkurentów z szeregów opozycji.

Biełsat

www.belsat.eu/pl

Aktualności