Więźniowie byli katowani przez strażników


Aresztowani 6 lipca br. w Mińsku za udział w milczącym proteście, po wyjściu z więzienia opowiedzieli obrońcom praw człowieka o panujących tam nieludzkich warunkach.

Z relacji Siarhieja Krejdy, Siarhieja Kalasouskiego i Aleny Sawicz wynika, że więźniowie byli bici i odmawiano im również pomocy medycznej. „Zaraz po przyjeździe do więzienia postanowili nam zorganizować mały pokaz. Przy wyjściu z autokaru stał milicjant w masce i z pałką. Dalej zobaczyliśmy wielu milicjantów i psy. Zaprowadzono nas do piwnicy. W ciemnym tunelu stało dwóch mężczyzn w maskach. Jeden z nich uderzał w brzuch, drugi – w tył głowy” – cytuje Siarhieja Krejdę strona internetowa Centrum obrony praw człowieka Wiasna.

„W celi, w której przytrzymywano kobiety znajdowało się osiem osób i pięć łóżek. Kobiety zmuszone więc były spać we dwie. W jeszcze gorszej sytuacji byli mężczyźni. W celi Siarhieja Kalasouskiego przebywało 18 – 20 osób, a łóżek było tylko osiem. Więźniom zabroniono wychodzić na spacery. Nie mieli też możliwości, aby się umyć. Toalety w celach nie były należycie zasłonięte. Strażnicy mogli bez problemu patrzeć, jak więźniowie, w tym również i kobiety, załatwiają potrzeby fizjologiczne.” Wszystko to działo się w więzieniu znajdującym się w podmińskim miasteczku Żodzino.

Po zakończeniu kary, więźniów nie wypuszczono od razu. Zostali wyprowadzeni tylnym wejściem, a następnie wywieziono ich na znajdujące się poza miastem pole i dopiero tam uwolniono. Samochody rodzin, które przybyły odebrać swoich bliskich były blokowane przez milicyjne radiowozy.

W każdą środę na Białorusi odbywają się milczące protesty „Rewolucja przez sieci społecznościowe”. Ich uczestnicy bez zabronionych na Białorusi symboli narodowych oraz haseł demonstrują swoje niezadowolenie z władzy. Od początku trwania akcji (8 czerwca br.), na całej Białorusi aresztowano już około 1830 osób. Służby zatrzymują przypadkowych manifestantów i obchodzą się z nimi w brutalny sposób.

Biełsat

www.belsat.eu/pl

Aktualności