Antoś Ciależnikau, współpracujący z Biełsatem autor i reżyser filmów dokumentalnych wrócił z Donbasu, gdzie spędził miesiąc z Białorusinami walczącymi w ochotniczym batalionie radykalnie prawicowej organizacji Prawy Sektor. Ich oddział znajdował się we wsi Piaski, w pobliżu donieckiego lotniska.
– Czy w Donbasie mamy do czynienia z tzw. Operacją Antyterrorystyczną czy prawdziwą wojną?
–Nie mogę sobie przypomnieć żadnej operacji antyterrorystycznej, w której wykorzystuje się wszelkie typy broni, włącznie z najcięższą artylerią. Doświadczyłem prawdziwej wojny, w której, co ważne, biorą udział rosyjscy specjaliści. Osobiście słyszałem, jak porozumiewają się przez krótkofalówki. Jestem pewien – w Donabsie są Rosjanie.
– Jak można ich rozpoznać?
– Mają po prostu inny akcent. Słyszałem również jak kierują ogniem – biorąc pod uwagę wiatr, poziom wilgotności. Kierujący ogniem w Prawym Sektorze robili to w sposób znacznie poostrzy. Nietrudno zrozumieć, że po drugiej stronie pracowali profesjonaliści wojskowi.
– Efekty ich pracy widać w Donbasie?
– Dzielnica domów jednorodzinnych w Piaskach została zamieniona w gruzy. Pocisk – czy to moździerzowy, czy rakieta Grad – wybuchając rozrzucają odłamki na kilka metrów dookoła, które niszczą wszystko na swojej drodze. To robi wielkie wrażenie. Gdy słyszysz wybuchający pocisk obok siebie to dołowienie żegnasz się z życiem.
[vc_single_image image=”2″ img_size=”large”]
– Na wojnie spędził Pan prawie dwa miesiące – dlaczego z tego aż miesiąc z ochotnikami Prawego Sektora?
– Jest to wyjątkowa formacja zbrojna, bo do dziś ich działania nie zostały zalegalizowane przez ukraińskie władze. Prawy Sektor nie ufa i nie zamierza bowiem podporządkować się ukraińskiemu Ministerstwu Obrony ani MSW.
– Prawy Sektor jest znany z publicznej krytyki ukraińskich władz.
– Tak i dlatego one uważają to za zagrożenie dla siebie i nawet nie przekazują broni ani nie przyznają statutu uczestników ATO.
– Jak oni radzą sobie na wojnie – skąd biorą broń, pieniądze, jedzenie?
– Używają swojej zarejestrowanej broni – np. karabinów myśliwskich. Ponadto dużo broni udało im się zdobyć na wrogu – są również nieoficjalnie wspierani przez wojskowych. Jednak wszystko pozostałe otrzymują od wyjątkowo aktywnego ruchu woluntariuszy. To oni dostarczają żołnierzom dosłownie wszystko: poczynając od skarpetek na wyposażeniu i broni kończąc.
– Kto walczy w batalionach Prawego Sektora? Rosyjska propaganda odsądza ich od czci i wiary, przedstawiając ich np. jako szabrowników.
– Rosyjska propaganda po prostu kłamie. Tam walczą różni ludzie. Większość z nich pochodzi ze wsi i nie ma żadnego do czynienia z polityką. Uznają, że najlepiej walczyć w Prawym Sektorze, gdyż organizacja nie otrzymuje rozkazów od władz, tylko walczą ramię w ramię razem z ukraińską armią. Nigdy też nie zostawiają swoich ludzi na pastwę losu.
– W batalionie służą również obcokrajowcy, co potwierdzają nagrane przez Pana materiały.
To prawda. Służy tam też wielu naszych rodaków. Wielu Białorusinów walczy w innych jednostkach. Dwie flagi na wysuniętej placówce koło Doniecka świadczy o naszym braterstwie. Główny bohater mojego filmu zawiesza białoruską flagę, która świadczy o obecności Białorusinów na linii frontu.