Anatol Labiedźka - wysoka grzywna za zbieranie podpisów


Białoruski opozycjonista organizował zbiórkę podpisów przeciwko nowemu podatkowi dla właścicieli samochodów. W ostatnią niedzielę został aresztowany, zanim dotarł na miejsce akcji. Dziś okazało się, że za organizowanie nielegalnej akcji ulicznej musi zapłacić karę w przeliczeniu ok. 1,8 tys zł.(5,8 mln. rubli).

Anatol Labiedźka – lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej protestował w ten sposób przeciwko wprowadzeniu na Białorusi nowego podatku za dopuszczenie samochodu do ruchu, którego najniższa roczna stawka wynosi ok. 300 zł.

Podczas poprzedniej akcji 5 stycznia br. prowadzonej razem Wiktorem Kornijenką szefem kampanii „O sprawiedliwe wybory” opozycjonistów dosłownie otaczali tajniacy, wnikliwe filmujący przebieg akcji. Wtedy jednak milicja nie interweniowała.

Bicie, zastraszanie, grzywna

W biegłą niedzielę lider ZPO został zatrzymany tuz po wyjściu z domu przez tajniaków, którzy kilkakrotnie mieli uderzyć go w nerki, gdy wzywał pomocy. Po czym przetrzymywano go przez siedem godzin w różnych komisariatach. Następnie zaczęło się zastraszanie w najlepszym sowieckim stylu. Labiedźkę zapakowano do samochodu i, według jego relacji, milicjanci gnając z prędkością 140 km/h zawieźli go do znajdującego się po za granicami Mińska lasu Kuropaty – miejsca masowych pochówków ofiar stalinizmu, a potem pod budynek miejskiego krematorium. Na koniec opozycjonista został oskarżony o organizowanie nielegalnej akcji ulicznej, czyli dwuosobowej akcji zbierania podpisów 5 grudnia. Labiedźka podczas rozprawy argumentował, że jeżeli zbiórka podpisów była nielegalna, milicjanci powinni ją przerwać, a tego nie uczynili. Przypomniał, że jednorazowo nadzorowało go około 40 funkcjonariuszy. Opozycjonista wytknął tez błędy zwarte w milicyjnych protokołach. Nie wpłynęło to jednak na decyzje sądu.

Jb/Biełsat/Belapan

www.belsat.eu/pl

Aktualności