Łukaszenka – niechciane dziecko pierestrojki - wywiad z Andrzejem Poczobutem


23 października br. w polskich księgarniach ukaże się książka białoruskiego dziennikarza i działacza mniejszości polskiej Andrzeja Poczobuta pt. „System Białoruś” opowiadający o dojściu do władzy Łukaszenki i stworzeniu szczególnego systemu władzy…

Jakie są najważniejsze zasady systemu Łukaszenki – czy ma on podobne reguły do systemu sowieckiego?

[Andrzej Poczobut] Ideologia państwowa współczesnej Białorusi różni się znacznie od sowieckiej – jest znacznie prostsza – opiera się na dwóch zasadach. Po pierwsze: Aleksander Łukaszenka ma zawsze rację. Po drugie: Skoro ma zawsze racje to powinien rządzić wiecznie. W ciągu 19 lat jego władzy różne aspekty jego władzy się zmieniały, jednak to pozostało niezmienne.

Pańska książka opowiada o fenomenie człowieka, który z dyrektora kołchozu stał się prezydentem. Jak mogło dojść do tego, że nie bardzo ustosunkowany w sowieckim systemie człowiek objął najwyższe stanowisko w państwie?

– Łukaszenka jest paradoksalnie dzieckiem pierestrojki i Gorbaczowa, co nawet przyznał. Warunkiem zdobycia przez niego władzy, znów paradoksalnie, była wolność słowa i wolne wybory. Był to wymarzony czas dla utalentowanych populistów – Łukaszence udało się przekonać do siebie białoruskie społeczeństwo, które zaczęło pokładać w nim nadzieję na poprawę swojej sytuacji.

Dlaczego zatem Łukaszenka obdarzony takimi zdolnościami politycznymi nie awansował w czasach ZSRR?

– W ZSRR nie było zapotrzebowania na ludowych trybunów. W książce skupiłem się właśnie na początkowym okresie jego rządów i chciałem pokazać jego osobowość – w tym sensie to coś więcej niż jego biografia. Jest to książka o systemie, jaki stworzył i w którym odgrywa rolę większą niż pierwszy sekretarz partii. Komitet Centralny był organem kolektywnym do tego wszystko opierało się na sztywnej ideologii. Łukaszenka, gdyby Związek Radziecki trwał – zatrzymałby się na poziomie niższej/średniej nomenklatury. W partii potrzebni byli ugodowcy i biurokraci – na pewno nie dobrzy mówcy. Trzeba przyznać Łukaszence, że ma cechy, które zapewniają mu efektywność w utrzymywania władzy. Jest chytry, odważny – jednak w systemie sowieckim to nie zapewniłoby mu kariery.

W tym samym czasie w Rosji do władzy dochodzi Borys Jelcyn – również dobry mówca i umiarkowany populista.

– Tak, jednak Jelcyn był bardziej przywiązany do demokracji. Były też inne podobne postacie – w Rosji Żirinowski, na Ukrainie Natalia Witrenko – nazywana Łukaszenką w spódnicy, w Polsce Stan Tymiński.

Czy jednak w tym czasie na Białorusi nie było innych polityków, którzy mogliby mu się przeciwstawić?

– Byli, ale on okazał się najlepszy. Nie zgadzam się z opiniami, że Łukaszenka był jedynie narzędziem w czyś rękach, on naprawdę miał talent.

Na ile system Łukaszenki jest tworem przemyślanym – czy to efekt politycznych odruchów głównego polityka?

– Po upadku ZSRR pozostał aparat władzy, okres demokracji konkurowania między sobą różnych ośrodków władzy trwał krótko i co gorsza, ludziom kojarzył się głownie z problemami gospodarczymi. Pojawił się sentyment do ZSRR – co wykorzystał Łukaszenka. Gdy ją zdobył – rozpoczął odbudowywanie systemu władzy, tylko centrum instytucję KC zastąpiono prezydentem.

Dlaczego populista Łukaszenka nie stworzył jakiegoś masowego ruchu poparcia?

– On nie potrzebuje czegoś takiego, bo mogłoby to ograniczać jego władzę. Pojawiliby się przez kogoś wybrani ludzie, którzy mieliby z tego tytułu mandat – choćby szef jakiegoś miejskiego oddziału partii. A tak Łukaszenka sam mianuje mera miasta, który jest od niego całkowicie zależny. Jego partia to tak zwany pion prezydencki, czyli struktura urzędnicza w pełni od niego zależna. Białoruscy urzędnicy usiłują tworzyć prołukaszenkowską organizację Biała Ruś – ale sam Łukaszenka się od tego dystansuje.

Czy Łukaszenka mógłby utrzymać swoją władzę bez rosyjskich pieniędzy?

Bez rosyjskiego wsparcia musiałyby zajść poważne zmiany w systemie. Białoruś pozostaje krajem bardzo niewydolnym gospodarczo. Gdyby Rosjanie wprowadzili rynkowe zasady współpracy z Białorusią – byłby to koniec obecnego systemu. Czy byłby to koniec Łukaszenki nie wiadomo, bo on ma niesamowitą umiejętność adaptacji. Kapitalizm nie zawsze idzie w parze z demokracją. Jak na razie Łukaszenka nie daje sobie rady z reformowaniem sytemu gospodarczego, znajdującego się w coraz większych kłopotach.

Dlaczego Łukaszenka zwalcza faktycznie białoruską odrębność narodową i stawia na faktyczną rusyfikację kraju?

– Myślę, że to kwestia mentalności. Łukaszenka urodził się niedaleko rosyjskiej granicy, wychowany był w rosyjskiej kulturze. Widać to było w jego wypowiedziach – Jelcynowi mówił np. ze Moskwa jest jego stolicą. Mówił również, że Puszkin to białoruski poeta, bo to jego poeta. Dodatkowo tak się złożyło, że świadomi Białorusini, którzy chcą żyć w normalnym państwie są jego politycznymi wrogami – co powoduje, że stosunek białoruskiego prezydent np. do języka białoruskiego kultury jest negatywny.

Czy prognozuje pan jakieś zmiany w „systemie Białoruś”? Łukaszenka wspomina niedawno, że zamierz dopuścić do parlamentu dwie partie – lewicową i prawicową.

– Tego typu socjalistyczne reżimy zawsze upadają pod wpływem problemów gospodarczych, gdy kończą się pieniądze, by zaspokoić ludzkie. Łukaszenka może zmienić system, bo jest politykiem elastycznym. Jedno nie może się zmienić: on musi trzymać pakiet kontrolny.

Był pan już skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu za dyskredytację prezydenta. Spodziewa się pan kolejnych atrakcji ze strony „organów” po wydaniu książki?

Chciałbym wierzyć, że ostanie decyzje sądu, który oficjalnie zakończył mój wyrok, pokazują, że białoruskie władze zdały sobie sprawę, że jest obywatel Białorusi Andrzej Poczobut, który publikuje różne artykuły, w których zamieszcza swoje opinie, korzystając ze swoich konstytucyjnych praw. Ale czy nie będzie kłopotów w związku z moja książką – nie wiem.

Andrzej Poczobut jest korespondentem Gazety Wyborczej na Białorusi oraz działaczem Związku Polaków na Białorusi. W lipcu 2011 r. został skazany za zniesławienie Aleksandra Łukaszenki na 3 lata więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Pod koniec września br. został zwolniony z obowiązku odbywania kary. Dziennikarz w lipcu 2012 r. spędził 10 dni w areszcie , jako podejrzany o ponowne zniesławienie prezydenta Białorusi.

Rozmawiał Jakub Biernat/Biełsat

Aktualności