Rosjanie boją się „miękkiej białorutenizacji"


Kilka dni temu na Białorusi miało miejsce niebywałe wydarzenie. Białoruski sąd skazał urzędnika na grzywnę za odmowę korespondowania z obywatelem w języku białoruskim.

Urzędnik opowiada po rosyjsku

Poszkodowanym w sprawie był miński dziennikarz i bloger Hleb Łabadzienka, który pozwał miejscowego dyrektora administracji domów komunalnych, że na sporządzone po białorusku pismo otrzymał od dyrektora odpowiedź po rosyjsku, mimo iż w liście wyraźnie zaznaczył, że zgodnie z Konstytucją prosi o odpowiedz w języku białorusku.

Białoruska Konstytucja przewiduje, że w kraju istnieją dwa pełnoprawne języki państwowe – rosyjski i białoruski – i na to powoływał się urzędnik, skazany na grzywnę w wysokości 0,5 mln rubli (ok. 175 zł), jednak białoruskie prawo przewiduje również, że obywatel ma prawo zażądać odpowiedzi w języku, który lepiej rozumie. To wziął pod uwagę sąd Frunzeńskiego rejonu Mińska i zaocznie skazał dyrektora.

Sąd uszanował białoruskie prawo?

Decyzja sądu Frunzeńskiego rejonu jest jak na Białoruś sprawą niezwykła w sytuacji, w której białoruski jest językiem konsekwentnie defaworyzowanym, a mówiący nim na co dzień są uznawani za elementy podejrzane – zapewne wspierające opozycje. Tym razem sąd postąpił po prostu zgodnie z prawem i nie starał się znaleźć usprawiedliwienia dla skazanego.

Sprawa właściwe mogłaby się na tym zakończyć: ot białoruski sąd postąpił tak jak trzeba, gdyby nie fakt, że sprawa zaczęła żyć w rosyjskich mediach. Jedna z największych rosyjskich agencji prasowy Regnum napisała, ze jest to pierwsza decyzja białoruskiego sadu skazująca za używanie rosyjskiego języka. Informacje przedrukowało szereg innych gazet i nawet wiodący portal Kommiersant.

„Miękka białorutenizacja”

„Władze w Mińsku, nie zważając na obecność w kraju dwóch państwowych języków, w ostatnich czasach wprowadza kurs „miękkiej białorutenizacja”, który przewiduje powolne ograniczenie użycia rosyjskiego języka w różnych sferach społecznych. Mimo to, większość mieszkańców Białorusi rozmawia po rosyjsku a nie w języku białoruskim”. – napisano.

„Białorutenizatorzy” – najmici Zachodu

Rosyjscy dziennikarze chyba nie zapoznali się z pismami Lwa Krysztapowicza, zastępcy szefa elitarnej specsłużby – Centrum Analityczno-Informacyjcznego przy prezydencie Białorusi – który napisał pod koniec kwietnia na portalu poświęconym idei rosyjskiej www.file-rf.ru”

„Parcie na Wschód, czy to w formie wypraw krzyżowych niemieckich rycerzy, agresywnej polityki przeciw Rusi i prawosławia Polskiej szlachty; „przestrzeń życiowa” faszyzmu czy obecne rozszerzanie NATO na Wschód – to wszystko części składowe tego samego projektu geopolitycznego. Na imię jemu – rusofobia. A „białorutenizatorzy” w tej geopolitycznej walce stają się zwykłymi rusofobiami, najmitami Zachodu, a nie działaczami białoruskiej kultury.”

Wygląda na to, że białoruscy sędziowie z sądu dzielnicy Frunzenskaja w rzeczywistości działali więc z inspiracji „wiadomych sił”.

Białoruski – ubogi język

Sam Łukaszenka, który był inicjatorem referendum w 1995 r. po którym wprowadzono dwa języki państwowe, nie ukrywał pogardliwego stosunku do mowy przodków, czemu wyraz dał podczas jednej z narad. – Ludzie mówiący po białorusku niczego innego nie umieją. Po białorusku nie można wyrazić niczego wielkiego – przekonywał urzędników. Zapewniał, że „białoruski to ubogi język”. – Na świecie są tylko dwa wielkie języki – rosyjski i angielski – przekonywał.

Łukaszenka sugerował w styczniu 2010 r. podczas spotkania z dziennikarzami, że Rosja “nie wybaczyłaby” Białorusi faworyzowania lokalnego języka, tak jak to się stało w przypadku Ukrainy. Nastawieni patriotycznie do swojego języka Białorusini podejrzewają, że białoruski prezydent zawarł z Rosjanami cichą umowę i obiecał za rozmaite przywileje faworyzowanie rosyjskiego.

Rosjanie w trwodze

Niektóre rosyjskie media z wyjątkową alergia reagują na nawet najmniejsze przedsięwzięcia białoruskich władz, mające na czele promocję białoruskiego. Celuje w tym zwłaszcza agencja informacyjna Regnum, na czele której stoi powszechnie oskarżany o wielkoruskie poglądy były putinowski urzędnik Modest Kolerow.

Wymierający język

UNESCO umieściło go na liście „Języki świata w niebezpieczeństwie”. Dlaczego język, którym posługiwała się rdzenna ludność kraju może w perspektywie kilkudziesięciu, a nawet kilkunastu lat całkowicie zginąć, próbowała ustalić „Nasza Niwa”– jeden z ostatnich periodyków wydawanych w języku białoruskim. I znalazła prostą odpowiedź – język białoruski praktycznie nie jest wykorzystywany w codziennej komunikacji. Posługuje się nią część inteligencji oraz świadoma młodzież i nieliczna grupa osób starszych. Jedyną stacją telewizyjna nadającą program był do niedawna Biełsat. Dopiero w marcu 2012 r. białoruskie władze utworzyły białoruskojęzyczny kanał Białoruś-3.

jb/Biełsat/pap/rp.pl

www.belsat.eu/pl

Aktualności