Działacz opozycyjny Jarosław Biernikowicz z miejscowości Głębokie w obwodzie witebskim, który niedawno zasilił szeregi bezrobotnych, zajmuje się aktywnym poszukiwaniem pracy, informuje Euroradio.
Przeglądając oferty w lokalnej gazecie „Wolnaje Hłybokaje” były kandydat w ubiegłorocznych wyborach do białoruskiego parlamentu z ramienia ruchu „Mów Prawdę” znalazł ogłoszenie o rekrutacji w miejscowym posterunku milicji. Aktywista uznał, iż spełnia wszelkie niezbędne wymagania, podanie w ogłoszeniu, więc postanowił złożyć dokumenty.
– Skompletowałem dokumenty i dostarczyłem. Jakież było zdziwienie obecnych tam milicjantów. Zaczęli opowiadać o swych małych zarobkach, że minimalna pensja wynosi 2 mln. rubli (714 zł. – red.) Mówili, że to nudna praca przy komputerze, że trzeba wklepywać dane do bazy i że już zgłosiło się pięciu innych chętnych, – opowiada Jarosław Biernikowicz.
Milicjanci dyskretnie zasugerowali mu, że nie bardzo może liczyć na zatrudnienie w organach ścigania. – Nic nie możemy obiecać, wszystko zależy od naczelnika( komendanta posterunku – red.) Naczelnik obecnie przebywa na urlopie, a tylko on może podjąć decyzję. Obiecali, że zadzwonią,- ironizuje Bernikowicz. Jego osoba miejscowym milicjantom jest dobrze znana. Teraz opozycjonista czeka na powrót z odpoczynku naczelnika posterunku.
KR/Biełsat