Białoruś przestała pilnować zachodniej rubieży


Aleksander Łukaszenka wypracował schemat, za pomocą którego skutecznie szczypie Polskę – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.



„Przecież idą nie do nas”…

Białoruscy pogranicznicy – od czasu, gdy prezydent uznał polski i niemiecki wywiad za architekta przewrotu w jego kraju – jakoś przestali interesować się grupami przemycającymi na Zachód nielegalnych imigrantów z Azji. Aleksander Łukaszenka i najwyżsi przedstawiciele służb granicznych co najmniej od marca powtarzają, że nie zamierzają dłużej chronić Unii Europejskiej przed migrantami.

” Jak idioci na własny koszt łowiliśmy wszystko, co idzie przez Rosję z Afganistanu. Materiały wybuchowe, radioaktywne, narkotyki. I po co? Przecież one nie do nas idą, a do Unii” – mówił Łukaszenka w październiku podczas spotkania z rosyjską prasą.

Nie było formalnego polecenia

Polityczne deklaracje, w których igra się bezpieczeństwem na granicach, nie dowodzą konstruktywnego podejścia, jakiego Unia oczekuje od jednego ze swoich sąsiadów – skomentował w rozmowie z radiem Free Europe Peter Stano, rzecznik Štefana Füle, komisarza UE ds. polityki sąsiedzkiej.

Nie było formalnego polecenia ze strony dowódców. Dano raczej do zrozumienia pogranicznikom, żeby nie przesadzali z czujnością – mówi źródło na Białorusi. Te informacje zdaje się potwierdzać rzecznik białoruskiego Komitetu Pogranicznego Aleksander Ciszczanka.

„Priorytetem każdej służby granicznej jest ochrona własnego terytorium. I to najważniejszy argument” – mówi w rozmowie z DGP – „Przez waszą granicę przechodzą tylko setki. Na razie. A uchodźcy z państw WNP i Azji często są niebezpieczni, dysponują doświadczeniem wojennym. A to też problem, zgadza się pan?” – dodaje niedwuznacznie Ciszczanka.



Płaćcie albo płaczcie

Łukaszenka otwarcie żąda od Unii pieniędzy. Ochrona granicy to nie jest tanie przedsięwzięcie.

„Białoruś wydaje na ochronę granicy ponad 100 mln dol. rocznie, czyli po 5 dol. miesięcznie na metr granicy. Tymczasem przez 10 lat Zachód przeznaczył 50 mln dol. na pomoc w ochronie naszych granic. Wychodzi po 25 centów na metr granicy rocznie. To znacznie mniej, niż poszło z Unii na rzecz ochrony granic porewolucyjnych państw arabskich” – mówi Ciszczanka.

Litwa jest znacznie rzadszym celem migrantów niż Polska. Z Polski ich dalszy szlak prowadzi do Niemiec. Żeby z Litwy trafić na Zachód, tak czy inaczej trzeba więc zahaczyć o Polskę, więc tranzyt przez Litwę jest w oczach migrantów dodatkowym, niepotrzebnym ryzykiem.

Obecnie na terytorium Polski przebywa nielegalnie do 30 tys. osób.

KR/Biełsat/DGP

WWW.belsat.ue/pl

Aktualności