– Zróbcie krawężnik, po co wylewać w trawę asfalt? – gromił chcącą mu się przypodobać dyrekcję jednego z zakładów pracy i ministerialnych urzędników.
Obiektem krytyki prezydenta była praca terenowych organów władzy oraz resortów odpowiedzialnych za rozwój Orszańskich Zakładów Narzędziowych. Zwrócił on uwagę, że nawet usilne próby uporządkowania terenu przedsiębiorstwa były nieudane – wszystko zrobiono byle jak.
– Nie lubicie ludzi i nie lubicie zakładów. Jak już robicie tu jakąś pokazówkę, to zróbcie krawężnik. Po co w trawę wylewać asfalt? Co to, kultura? – oburzał się Alaksandr Łukaszenka odwiedzając zakłady w Orszy. – Właśnie za to naród nienawidzi czasem urzędników – za waszą niezdarność i bałaganiarstwo.
Nie pożałował też szefa resortu przemysłu Witala Wouka, którego również uznał za winnego owej „niezdarności i bałaganiarstwa” i od następnego dnia kazał zmienić mu miejsce pracy.
– Chyba ministra wyślemy do ciebie do pracy – zwrócił się Łukaszenka wprost do dyrektora zakładów. – On ma jeden wybór: albo więzienie, albo tutaj. Mówię o tym publicznie. Na razie dwójka z minusem i do ciebie morze pretensji. Nigdy nie oszukuj, jesteś młodym kierownikiem, jesteś najważniejszy – pouczał. I ostrzegał: – Nie daj Bóg, jak przyjadę przed Nowym Rokiem i na czymś zawieszę oko. Wiesz, co będzie…
Np. coś takiego jak wygląd hal produkcyjnych, na które zwrócił uwagę tym razem.
Np. coś takiego jak wygląd hal produkcyjnych, na które zwrócił uwagę tym razem.
– To mają być miejsca pracy? To jakieś więzienie! Katorżnicy pracują za 200 dolarów miesięcznie – cytowała państwowa agencja BiełTA jego pełne troski słowa na temat losu eksploatowanych pracowników przedsiębiorstwa.